Pyszne kruchutkie faworki. Uwielbiam, uwielbiam, są
wyjątkowe jedyne w swoim rodzaju. Kuszą, a jak się już zacznie je jeść to nie
można przestać. Przynajmniej raz do roku w okresie karnawału obowiązkowo muszą pojawić
się na naszym stole. Właśnie nadszedł ich czas ;)
Mam w domu kilka przepisów na faworki. Tym razem
skorzystałam z wersji z kalendarza zdzieraka z 1997 roku (kartkę z przepisem
uwieczniłam na zdjęciu poniżej).
Robienie faworków wymaga zręczności, szybkości i dobrej
organizacji. Najlepiej jak jedna osoba kroi ciasto i formuje faworki, a druga
smaży, odsącza, posypuje i układa warstwa na warstwie ;) Nie zajmuje to dużo
czasu, ale należy włączyć turbo doładowanie;)
Chrust
Składniki
6
żółtek
2
szklanki mąki
szklanka
kwaśnej śmietany
łyżka
masła
łyżka
otartej skórki z cytryny
łyżeczka
cukru
Do
smażenia
smalec/olej rzepakowy
kieliszek
spirytusu
Do
posypania
cukier puder
Wszystkie składniki na ciasto łączymy i zagniatamy. Cisto
powinno być elastyczne. Po kawałku jak najcieniej rozwałkowujemy cisto i
wycinamy paseczki z nacięciem pośrodku, z których formujemy chrust. Rozgrzewamy
smalec/olej ze spirytusem i smażymy w głębokim tłuszczu z obydwu stron bardzo
krótko, tyle żeby się nie przypaliły.
Usmażone faworki wyjmujemy na ręcznik papierowy/papier
śniadaniowy aby zebrać nadmiar tłuszczu.
Przekładamy na talerz/paterę i posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz