W
domu zawsze znajdę coś, czemu mogę dać nowe życie. Tworzę nową rzecz, która dzięki
temu, że ma już jakąś przeszłość, swoje lata, staje się szlachetna i
tajemnicza. Owszem możemy postarzyć nowy kawałek drewna i na pierwszy rzut oka
nawet nie zauważymy czym różni się o tego naprawdę starego.
Jednak
dla mnie największą frajdą jest myśl, że ten kawałek drewna. Wiele pamięta,
może nawet więcej niż ja. A pewne niedoskonałości, które się na nim znajdują,
powstały naturalnie/spontanicznie/przez przypadek i nieuwagę. Np. ktoś kiedyś
pomalował krzesło żółtą olejną farbą, a jak zaczęła schodzić pomalował je powtórnie,
ale już na biało. Ktoś inny porzucił stary taboret w ogródku, gdzie padał na niego
deszcz, a zaraz potem osuszyło go mocne
słońce. Takich historii, jest mnóstwo i zapewne są one znacznie ciekawsze ;)
Ciekawa
jestem czy macie podobne przemyślenia, czy wręcz odwrotnie. Zapraszam do
oglądania i dyskusji.
Zawieszkę
zrobiłam z drewnianej półki, która była zabejcowana na brązowo.
Z
deski wycięłam serca i przetarłam papierem ściernym, następnie dłutkiem
wyżłobiłam napis. Elementy połączyłam metalową zawieszką i jutowym sznurkiem.
Taka zawieszka na pewno przyniesie szczęście :))
OdpowiedzUsuń